„Zawsze podziwiałem twardość Twojego charakteru! Byłeś człowiekiem prawdziwie niezłomnym. Wzorem wykutym ze szlachetnego materiału” – tak wspominał Maciej Łopiński zmarłego JANA JAKUBOWSKIEGO. Ostatnie pożegnanie.
Dziennikarz żegnający dziennikarza. Wzruszające słowa o charakterze Zmarłego, na tę ostatnią drogę Jana, wygłosił Maciej Łopiński, dziennikarz, polityk, minister w Kancelarii Prezydenta RP w latach 2005–2010 i 2015–2016, a przede wszystkim nasz kolega z Tygodnika Gdańskiego, który po przełomie 1989 r. zakładali wraz z Jasiem.

Pożegnanie w gronie Rodziny
Jana Jakubowskiego, członka Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, pożegnaliśmy w sobotę 11 października na Cmentarzu Łostowickim w Gdańsku. Jan został pochowany obok swojej małżonki Ewy, którą żegnaliśmy 30 lat temu. Przed grobem zgromadziły się ich dzieci, wnuki, współpracownicy z tygodnika „Czas”, „Tygodnika Gdańskiego”, „Dziennika Bałtyckiego” który za Jego kierownictwa (lata 1991-96) był jedną z największych gazet w Polsce, Na pogrzebie Jana nie zabrało Jego koleżanek i kolegów z „Solidarności”.

Tak, Jan Jakubowski był człowiekiem „Solidarności”. To tam współtworzył drugi obieg wydawniczy na Wybrzeżu. Był redaktorem najważniejszego w regionie pisma tajnych struktur Związku – biuletynu „Solidarność”, tego z winietą opatrzoną gdańskimi lwami. Miał swój udział w uruchomieniu „Tygodnika Wyborczego”, a potem „Tygodnika Gdańskiego”, o czym wspominał Andrzej Liberadzki, podobnie jak Jasiu absolwent Politechniki Gdańskiej, a przede wszystkim znakomity dziennikarz i chyba najlepszy w Polsce adiustator.
Dociekliwy i wierny chrześcijańskim wartościom
Liberadzki wspomniał też, że Jakubowski był przyjacielem i członkiem honorowym Stowarzyszenia „Godność”, skupiającego byłych więźniów politycznych i działaczy podziemia. Przez „całe życie – słowem i czynem – udowadniał swoją miłość do Polski”.

Znany był z wyjątkowej dociekliwości, rzetelności i odpowiedzialności za przekazywane słowo. Liberadzki podkreślił też, że Jasiu był człowiekiem głębokiej wiary, występował w obronie chrześcijańskich wartości i to w tym świecie, w którym moda na obrażanie katolików ściga się z nonszalancją niszczenia własnej kultury.
Nie władza a wiedza i Przyjaźń
Janusz Wikowski, dziennikarz i prezes Oddziału Gdańskiego SDP – stojąc nad opuszczoną do grobu trumną – wspomniał, że Jan to była wyjątkowa postać, pełna ciepła i empatii. Należał do grona naczelnych redaktorów, którzy nie okazywali swojej władzy, lecz umieli łagodnie zachęcać dziennikarzy do rzetelnej pracy. Był człowiekiem zasad, a jednocześnie był wyrozumiały. Zaszczepił w całym pokoleniu dziennikarzy pasję zawodową i misję. Był niezłomny, niepokorny, był ostoją prawdziwego dziennikarstwa, wielkim autorytetem.

Jan Jakubowski był we władzach SDP, reformując Stowarzyszenie, sprzeciwiał się delegalizacji SDP i zawłaszczeniu majątku. A ostatnio ubolewał nad upadkiem rzetelności i rzemiosła dziennikarskiego, nad służalczością wobec władzy układów politycznych, grup interesów biznesowych i ideologicznych.
Wspomnień było zdecydowanie więcej. Jednym ze wspominających Jasia był Edmund Szczesiak, znakomity reportażysta, pisarz, nauczyciel akademicki i nieodłączny przyjaciel Jasia. Nie zabrakło też przedstawiciela „Solidarności”, czyli Wojciecha Książka, nauczyciela, publicysty, w latach 1997–2001 podsekretarza stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej.
Prezydent RP: Przywracał wolność słowa w praktyce
Trafnym określeniem życia i pracy Jana Jakubowskiego były słowa Prezydenta RP Karola Nawrockiego przesłane w liście odczytanym podczas uroczystości pogrzebowych: „Człowiek prawy, bardzo zasłużony dla Gdańska, Wybrzeża i Polski. Człowiek, który przez całe życie służył sprawie wolności, prawdy i dobra. Od 1989 r. przywracał w praktyce wolność słowa oraz standardy niezależności i rzetelności medialnej. Był szanowany za osobistą uczciwość i prawdziwie demokratyczny zmysł w kierowaniu redakcją” – napisał w specjalnym liście o Zmarłym prezydent Karol Nawrocki.

Nam, redakcyjnym koleżankom i kolegom, osobom pracującym pod jego kierownictwem będzie Go bardzo brakowało, co zresztą podkreślił Maciej Łopiński, z którym znali się ponad 50 lat.

Więzi…
Ja poznałam Jasia 36 lat temu i ze wzruszeniem wspominam „czasy tygodnikowe” (Tygodnika Gdańskiego), kiedy to pod kierownictwem Maćka, Jasia i Andrzeja tworzyliśmy pismo społeczno-polityczne o ogólnopolskim zasięgu, uznawane za znakomite (ta trójca znała się z okresu pracy w tygodniku „Czas”; chociaż w „Czasie” pracował też Edmund Szczesiak, Tadeusz Woźniak…

Dlaczego znakomite? Bo nie czuliśmy się tylko dziennikarzami pracującymi za bardzo marne grosze i to przy galopującej inflacji. My tworzyliśmy tygodnikową rodzinę i te pieniądze były mniej istotne, liczyła się atmosfera pracy. Czuliśmy się jak w domu, z radością przychodziliśmy do redakcji, jeździliśmy w teren po całej Polsce, a czasem i za granicę. Pisaliśmy o wszystkim, zgodnie z prawdą, zachowując podstawowe zasady wiarygodności.
Niezłomny
Jasiu bardzo dbał o tę wiarygodność naszych wypowiedzi. Nie akceptował bylejakości. Te zasady przeniósł do „Dzieńbała”, czyli Dziennika Bałtyckiego. Każdy z nas czuł się doceniany, dla każdego znalazł czas. Potrafił zażegnać każdy konflikt, sprzeczkę. Był kolegą, przyjacielem, a dla młodszego pokolenia ojcem. Był niezłomnym dziennikarzem.

Wraz z Jego śmiercią, jak to powiedział Wikowski: „Kończy się epoka, bo Jan wciąż był dla tych, którzy mieli szczęście pracować z nim w zespole, postacią niezwykłą, do końca pozostał naszym naczelnym”.
Tekst: Maria Giedz
Zdjęcia: Andrzej Gojke, Tadeusz Woźniak, Maria Giedz

