"Końcówka Ciby nie wyglądała imponująco" - Włodzimierz Szaranowicz, tv
 
ANDRZEJ KLIMCZAK: Zmarłym dziennikarzom z Kresów
Administrator 1 listopada 2025

Nieprzerwanie, od szesnastu lat trwa akcja poszukiwania i porządkowania przedwojennych grobów polskich dziennikarzy, literatów i pisarzy na cmentarzach Ukrainy. Akcja rzeszowskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich została zainicjowana przez radiową dziennikarkę Jolantę Danak-Gajdę. Odnajdywania, często zapomnianych już grobów, i ich porządkowania nie przerwała nawet pandemia i wybuch pełnoskalowej wojny na Ukrainie. Działamy nadal.

Jeszcze przed wybuchem pandemii na cmentarze dawnych Kresów jeździło z rzeszowskim SDP ponad 100 dziennikarzy. Dołączali do nich przedstawiciele mediów z innych regionów kraju a czasem nawet zza granicy. Poszukiwania i prace porządkowe wspomagali przedstawiciele rzeszowskiego Instytutu Pamięci Narodowej z Piotrem Szopą na czele i Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich.

W pracach pomagali przedstawiciele placówek dyplomatycznych, wspaniali patrioci: śp. wicekonsul Rafał Kocot oraz Eliza Dzwonkiewicz, była Konsul Generalna ze Lwowa. Zawsze obecni byli dziennikarze polskich mediów na Ukrainie z ekipą „Kuriera Galicyjskiego”, przy którym działa koło lwowskie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Łyczaków 2018 r.
zdj. Andrzej Klimczak

Wyprawy na kresowe cmentarze były dla dziennikarzy zawsze niezwykłą lekcją historii. Przy okazji poszukiwań grobów kolegów „po piórze” trafiali na grobowce sławnych i zasłużonych obywateli RP, obrońców ojczyzny, powstańców, naukowców o światowej sławie. Część z nich odnajdywała groby własnych rodzin.

Pracowali na cmentarzu łyczakowskim i janowskim we Lwowie. Odnajdywali groby naszych dziennikarzy i literatów w Kołomyi, Śniatyniu, Winnikach, Czerniowcach, Żytomierzu, Ostrogu, Brzeżanach i Bohorodczanach. Palili znicze i wiązali białoczerwone kokardy na nielicznych, ocalałych pomnikach grobowych cmentarza w Stanisławowie, zniszczonego przez Sowietów i zamienionego na miejski park.

Cmentarz w Kołomyi rok 2021
zdj. Andrzej Klimczak

Na samym cmentarzu łyczakowskim odnaleźli i porządkowali 80 grobów. Na innych cmentarzach odkrywali pojedyncze, często bardzo zniszczone lub zarośnięte bujną roślinnością groby naszych dziennikarzy i pisarzy.

Nastała pandemia. Dwudziestego marca 2020 roku ogłoszono w Polsce stan epidemii. Wprowadzano coraz bardziej rygorystyczne nakazy. Przekraczanie granicy wymagało specjalnych zezwoleń, zaświadczeń i dokumentów potwierdzających badania na obecność covid-19. Ważność takich badań trwała 48 godziny. Przekroczenie tego czasu powodowało przy powrocie do kraju automatyczne skierowanie na przymusową kwarantannę. W tym czasie granicę przekraczał jedynie prezes oddziału rzeszowskiego SDP, organizując we Lwowie ekipę dziennikarzy Kuriera Galicyjskiego i Polaków mieszkających we Lwowie.

Były to skomplikowane wyjazdy, bowiem hotele w większości były zamknięte a te, które działały wymagały od klienta zestawu dokumentów potwierdzających stan jego zdrowia. Restauracje wydawały jedynie posiłki na zewnątrz. Wszędzie obowiązywał wymóg noszenia maseczek. I obowiązkowe badanie we Lwowie w dniu wyjazdu do Polski, którym należało się wylegitymować na granicy jeszcze po ukraińskiej stronie. Potem następowała cała procedura polskiej odprawy granicznej.

Pomimo, że pandemia uniemożliwiła grupowe wyjazdy dziennikarzy na Wschód, powstawały w zaciszu projekty następnych ekspedycji, gdy skończy się już zaraza. W planach była miedzy innymi Winnica i słynny cmentarz Bajkowe w Kijowie. Nikt jednak nie podejrzewał, że plany te nie dojdą do skutku.

Cmentarz ubogich Żytomierz, rok 2021
zdj. Andrzej Klimczak

Dwudziestego czwartego lutego 2022 roku wybuchła na Ukrainie pełnoskalowa wojna, którą poprzedziły ataki w Donbasie i aneksja Krymu w roku 2014. Pierwszy dzień wojny rozpoczęło bombardowanie miast na Wołyniu. Wybuchy odnotowano w Kołomyi, Stanisławowie i Drohobyczu. Jednostki pancerne ruskiego agresora ruszyły na Kijów. Mordowano cywilów, rabowano dobytek, niszczono budownictwo mieszkalne. Ruscy zapowiadali, że w kilka dni podbiją cały kraj. Na szczęście tak się nie stało.

Dziesiątki tysięcy uchodźców codziennie przekraczało polską granicę szukając ratunku przed wojną. W pierwszym roku wojny walki koncentrowały się w środkowej i wschodniej części Ukrainy.

Na Ukrainie nie ma teraz bezpiecznych miejsc. Mała wioska pod Złoczowem
zdj. Andrzej Klimczak

Ataki na miasta zachodniej części kraju należały do rzadkości. Zagrożenie jednak było nadal duże. W takiej atmosferze, pomimo trwającej wojny, jak zwykle, w ostatni weekend października 2022 roku na cmentarzu Łyczakowskim pojawili się dziennikarze porządkujący groby. Tym razem w skromnym, dwuosobowym składzie: prezes SDP oddziału rzeszowskiego oraz członek koła lwowskiego SDP Karina Wysoczańska. Wspomagała ich niewielka grupa lwowskich Polaków.

Do tej pory alarmy bombowe były we Lwowie ignorowane, a życie toczyło się pozornie normalnie. Do tej pory… Około godziny 11 w mieście rozległ się dźwięk alarmu lotniczego. Syreny wypełniały powietrze przeraźliwym dźwiękiem. Miejscowi nie reagowali jednak na te ostrzeżenia, bowiem wcześniej nie niosły one ze sobą realnych zagrożeń. Aż do tej pory… Rakiety i drony bojowe uderzyły w bazę paliwową w okolicy górnego Łyczakowa, zaatakowały też cele w innych rejonach miasta, w tym cele cywilne.

Łuk triumfalny na Cmentarzu Orląt we Lwowie
zdj. Andrzej Klimczak

Po tym niespodziewanym ataku prace na cmentarzu Łyczakowskim wznowiono i kilka grobów dziennikarskich udało się przygotować do zbliżającego się święta Wszystkich Świętych.

Minął rok niespokojny, przerywany nalotami na Lwów i inne miasta zachodniej Ukrainy. I znowu w ostatni weekend października żurnaliści z SDP pojawili się na cmentarzu łyczakowskim. Tym razem we dwóch: prezes oddziału SDP w Rzeszowie i dziennikarz prasowy, Andrzej Plęs. Noc minęła spokojne, chociaż na wschodzie kraju trwały ciężkie walki.

Słoneczna jesień na Łyczakowie ma szczególny urok. Nie zmieniła tego nawet wojna. Wzgórza, które „przytuliły” niezliczone grobowce zwieńczone niezwykłymi rzeźbami, mienią się wszelkimi barwami jesieni. Stare, pochylone drzewa malują krajobraz żółtymi, czerwonymi i bordowymi kolorami. Niżej, między grobami dzikie bluszcze, trawy i dziesiątki nieznanych z nazwy chwastów mienią się wszystkimi kolorami.

Nagrobki i niezwykłe, wzruszające epitafia zmuszają do refleksji. Ale też przypominają, że dziennikarze przyjechali tutaj aby przygotować do zbliżającego się święta chociaż kilka grobów.

Pracę przerywa znowu przeraźliwy dźwięk alarmu lotniczego. Syreny wyją modulowanym dźwiękiem ostrzegając przed zbliżającym się niebezpieczeństwem. Ludzie znikają, chowając się po piwnicach starych kamienic, gdzie przygotowano prowizoryczne schrony zwane tutaj bomboshowyszczmi.

Z cmentarza daleko do jakiegokolwiek schronu, więc dziennikarze zostają na cmentarzu, dochodząc do wniosku, że w razie czego nie ma lepszego miejsca – od razu są tam, gdzie i tak by ich przecież zawieziono po śmierci…

Nadszedł rok 2024, drugi pełnoekranowej wojny, nie należał do najspokojniejszych. Pomimo tego akcja na cmentarzu łyczakowskim trwa nadal. Z prezesem rzeszowskiego SDP jest trójka Lwowian, którzy spontanicznie przyłączyli się do porządkowania dziennikarskich grobów. Od wczoraj trwają we Lwowie ataki dronów i rakiet. Giną cywile w zbombardowanych kamienicach. Tracą życie dzieci z rodzicami przywalone tonami gruzu. Trafiona zostaje szkoła – na szczęście nie było akurat lekcji.

Jesienny Łyczaków
zdj. Andrzej Klimczak

Ulice w całym mieście i te wokół cmentarza wypełnione są dźwiękiem pyrkotania agregatów prądotwórczych. Nie ma prądu bo zbombardowano stacje energetyczne. Powietrze wypełnia zapach spalin z agregatów. W zaułkach chowają się przerażone wybuchami i dźwiękiem prądnic koty i psy. Ale to miasto niezłomne żyje jak zwykle własnym, tym razem wojennym rytmem.

Jak co roku dziennikarze odwiedzają Cmentarz Orląt. W roku 1991 jedyną dostępną drogą do tego miejsca była prowizoryczna ścieżka wyłożona nagrobkami dzieci i obrońców Lwowa, zarośnięta wysokimi pokrzywami. Dzisiaj Cmentarz Orląt bieli się z daleka z kamiennymi lwami dumnie czuwającymi pod łukiem triumfalnym.

Nad wszystkim góruje biała kaplica cmentarna. W niej, wokół ołtarza i na ścianach niezliczone dowody pamięci i patriotycznych deklaracji.

Kilka lat temu zachwycało epitafium wypisane na starej maszynie i ofoliowane: mała karteczka z tekstem Kornela Makuszyńskiego, oparta o ołtarz kapliczny:

„…tu leżą uczniowie w mundurach,

Przeto ten cmentarz jest jak szkoła,

Najdziwniejsza szkoła, w której dzieci

jasnowłose i błękitnookie nauczają siwych o tym,

że ze śmierci ofiarnej najbujniejsze wyrasta życie”.

Jak bardzo aktualne są dzisiaj te słowa, chociaż zmieniły się czasy i inny już naród walczy tutaj o przetrwanie. Inny naród, chociaż w jego szeregach walczy i ginie wielu młodych Polaków, potomków tych, którzy pozostali po II wojnie światowej w swoich kresowych domach.

Październik 2025 roku, przeplatany deszczową pogodą przeważnie był słoneczny. Słoneczna była też sobota 25 dnia miesiąca.

Łyczaków, rok 2025. Grób Aleksandra Vogla, redaktora naczelnego Gazety Narodowej, prezesa Syndykatu Dziennikarzy Polskich
zdj. Andrzej Klimczak

Cmentarz łyczakowski mienił się wszelkimi kolorami. Złoto klonowych i jesionowych liści stanowi doskonałe tło dla innych barw.

Łyczaków rok 2025. Bruno Franciszek Zaremba Bielawski, dziennikarz Gazety Lwowskiej i Dzwonka
zdj. Andrzej Klimczak

Główną bramę cmentarza mija kolumna wolno sunących samochodów. Kondukt pogrzebowy kolejnego młodego żołnierza, który zginął na froncie. Z fotografii umieszczonej na samochodzie patrzy młoda niemal dziecięca twarz żołnierza. Dzisiaj to czwarty taki pogrzeb. Kiedy samochody przejeżdżają obok, wszyscy ludzie na chodnikach klękają i żegnają się znakiem krzyża. To nowy zwyczaj oddawania hołdu zabitym na froncie. Z głośników karawanu słychać smutną pieśń o matce, która po raz ostatni żegna swoje jedyne dziecko…

W tym roku, w ramach corocznej akcji rzeszowskiego SDP, na cmentarzu był jedynie prezes oddziału, chociaż przyjazd na coroczną akcję deklarowało kilka osób. Nikogo nie wolno namawiać do wyjazdu. Na Ukrainie nie ma bezpiecznych miejsc.

2025. Grób Romualda Prawdzic Lewandowskiego, prawnika, dziennikarza i współzałozyciela największej, przedwojennej gazety prawniczej
zdj. Andrzej Klimczak

Rozsadek wziął górę – wszyscy chętni wycofali się z deklaracji wyjazdu po jednym z największych ataków rakietowo-dronowych dokonanych przez wroga tydzień wcześniej. Bombardowanie Lwowa trwało cztery godziny. Na szczęście obrona przeciwlotnicza unieszkodliwiła większość wrogich maszyn powietrznych. Nie obyło się jednak bez ofiar i strat.

Tym razem jednoosobowa delegacja SDP odwiedziła kilka dziennikarskich grobów. Niewiele jednak można zdziałać w pojedynkę. Usunięcie opadłych liści z płyt grobowych, wycięcie kilku agresywnie zarastających nagrobki bluszczy i usunięcie kilku suchych gałęzi lecących ze starych drzew cmentarnych – to wszystko co można było zrobić. Pozostało jeszcze tylko zapalenie zniczy i tradycyjna biało-czerwona wstążeczka zawiązana na grobowym krzyżu.

Dwie noce i następujące po nich dni były wyjątkowo spokojne. Ani raz nie ogłoszono alarmu lotniczego. Za to w odległym o 460 kilometrów Kijowie trwało bombardowanie. Informacje z tych terenów podświadomie budziły pytania, kto ze znajomych przeżył a kto nie. Wszak tam nadal jest sporo polskich dziennikarzy, zarówno tych miejscowych, jak i korespondentów, którzy ślą informacje z terenów okupowanych i tych nieustannie atakowanych z powietrza. Trwają tam, aby przesyłać prawdziwe informacje na przekór wrogiej propagandzie i aby ostrzegać, że to co dzieje się na wschód od naszej granicy niebawem może się stać codzienną rzeczywistością reszty Europy.

Tekst i zdjęcia Andrzej Klimczak

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Źródło: sdp.pl